"Do ostatniego zamówienia"

Cenna inicjatywa Doroty K.

dział: życie polonii
autor: redakcja
opublikowano: 2020-03-29 00:00:00

Zawsze, kiedy z różnych powodów  opuszczają nas siły - wyszukujemy ludzi, których energia i pomysłowość mogłyby nas poderwać do życia. Sami dla siebie nazywamy ich "ludźmi dobrej roboty". Wiemy, że brzmi to trochę po "socjalistycznemu", ale ...

W minionym tygodniu "leczyła" nas Dorota Kościuk - Borkowski, niestrudzona inicjatorka polonijnego życia kulturalnego, dyrektor NASZEGO polonijnego Teatru Wyobraźni Novum, która w dobie koronawirusa, w odpowiedzi na braki masek ochronnych, podjęła cenną inicjatywę...
 Dziękujemy losowi, że Dorota jest OBOK. Jej postawa buduje i przywraca nadzieję. 
Poniżej publikujemy zapis jej refleksji, o który poprosiliśmy. 

Czy jeszcze dwa miesiącece temu, komukolwiek przyszłoby do głowy, że świat tak po prostu może stanąć w miejscu? 
Wszyscy gonimy za czasem, robimy tuziny planów, koordynujemy nasze ledwo mieszczące się w kalendarzu spotkania, wizyty, narady, próby, itp, itd.  W Teatrze nadchodzi nasza następna wielka Premiera "Wdowy". Jeszcze trzeba dopiąć to i owo, jeszcze kilka prób i będzie świetnie, jeszcze popchnąć reklamę i ... STOP!
Stop, proszę Państwa!
Premiery nie będzie! Nie będzie również pracy, szkoły, przedszkola, kina, restauracji i basenu!
Świat się zatrzymał i ma nas dość!
Każe nam wszystkim usiąsć na ławce rezerwowych. 
Kiedy zaproszą na boisko? Nie wiadomo.
   Od natłoku przepływających informacji, robi się słabo. Osoby, które muszą pracować, podświadomie zaczynają się bać otoczenia. Osoby zmuszone do pozostania w domach, bezgranicznie otoczenia pragną.
Zaczyna się fala "popisów" na Facebook i koszmarków rozpieszczonych gwiazd na YouTube. Wiadomości w każdej stacji, jak z ofensywy wojennej. 
Ja?
W pierwszym odruchu ucieszyłam się, że nareszcie przeczytam tak długo odkładane grube książki "Gułag" i "Za żelazną kurtyną" Anne Applebaum, coś namaluję, wykończę pisany scenariusz nowej sztuki teatralnej na Little Poland...
Jednak moją uwagę przykuwa dziwna informacja, powtarzająca się uporczywie, niczym nieprzyjemny dla ucha dźwięk uderzającego deszczu w blaszany dach - "brakuje masek ochronnych".
W przeszłości niejednokrotnie uśmiechałam się pod nosem, widząc osobę noszącą maseczkę w miejscu publicznym. Hipochondria jest modna.
   Jednak teraz, kiedy słyszę, że nie potrafimy zapanować nad szybko przenoszącą się chorobą zakaźną, zaczynam się bać. Jak to nie mogą zapanować? W XXI wieku? Dalej słyszę od znajomych pielęgniarek, że nie mają wystarczającej ilości masek i że używają je tylko przy stwierdzeniu infekcji. Jak to możliwe?
A gdzie my, zwykli ludzie i nasze bezpieczeństwo? Nie powinniśmy przecież używać profesjonalnych masek, jeśli brakuje ich w szpitalach. Idąc do sklepu możemy się zabezpieczyć tymi domowej roboty, które można regularnie prać. 
Szybko wyciągnęłam maszynę i do roboty! Postanowiłam uszyć kilkadziesiąt maseczek dla najbliższego otoczenia, jako mój dar z serca. 
O dziwo mam zamówienia od pielęgniarek i to mnie wzrusza najmocniej. Trzymajcie się wspaniałe kobiety i wojowniczki o zdrowie nas wszystkich! Dziękuję. 
   Dzisiaj wysłałam drugą partię pięćdziesięciu  maseczek do Illinois, na Florydę, i oczywiście u nas w Connecticut.
Pragnę podziękować Sarah Wasser oraz Edycie Zawiszy za dotacje, które pomogły mi w zakupie materiału.
Jak długo jeszcze będę szyć?
(Patrzę na książkę czekającą na moje oczy pt. "Gułag". Boże, ci ludzie zostali pozbawieni wszystkiego i nadal wierzyli.)
Do ostatniego zamówienia