Mamy w Connecticut jak anioły dzieweczki.
Szyją dla służby zdrowia - ochronne maseczki
- napisał ktoś na portalu społecznościowym Facebook.
Ileż prawdy w tej prostej parafrazie pieśni "Prząśniczka" S. Moniuszki!
NASZE "kobiety - anioły" pracują od rana do wieczora. Niepewność, strach i poczucie beznadziejności szybko zmieniły w działanie. Łączy je solidarność. Jednak nie ta pisana wielkimi literami, ale ta międzyludzka...
Ich społeczna praca tworzy opowieść o małych czynach, które stając się wielkie - chronią zdrowie. I ŻYCIE. Stanowi opowieść o empatii, dobroci i życzliwości; o przyjaźni i odpowiedzialności; o otwieraniu się na innych; o mniejszych i większych gestach. Aż w końcu o zdarzeniach, z których wyłaniają się jasne myśli o społeczności Connecticut, a szczególnie - piękne myśli o lokalnej Polonii...
- Była potrzeba, więc pojawiło się działanie - mówi Anna Kobylarz, inicjatorka akcji Mask Force CT. Nie ukrywam, że pomysł zrodził się pod wpływem wzruszenia. 11. letnia córka mojej koleżanki, chcąc chronić swojego tatę, pracującego w Middlesex Hospital, poprosiła mamę o pomoc w uszyciu maski dla niego i jego współpracowników. Skoro dziecko może, możemy i my - pomyślałam. I zaczęło się życie "Mask Force CT". Dziesiątki telefonów i wpisy na portalach społecznościowych - przyniosły zaskakujące efekty. Jak dotąd, oddałyśmy w ręce potrzebujących kilkanaście setek maseczek. Korzystają z nich lekarze, pielęgniarki, służby sanitarne i pracownicy administracyjni szpitali. Każdego dnia uaktualniamy zamówienia z St. Francis Hospital, Hospital for Special Care, UConn Hospital, Yale New Haven Hospital, Monsignor Bojnowski Manor. Przekazaliśmy też maski innym instytucjom, jak choćby pracownikom poczty z New Britain, strażakom i policji. Szyjemy je według wzoru amerykańskiego Centrum Prewencji Chorób. Stosujemy się do wskazań ekspertów, którzy radzą, aby - w przypadku braku profesjonalnych środków ochronnych - przygotowywać bawełniane maski z podwójnej warstwy materiału - wyjaśnia. Niemal od pierwszych chwil wspiera Annę - Małgosia (Margaret) Malinowski. Na co dzień jest ona pracownikiem urzędu miasta New Britain, właścicielką restauracji "Staropolska", wyjątkowo aktywną działaczką organizacji "Polonia Business Association", i - jak mówią szyjące panie - "chodzącą DOBRĄ ENERGIĄ". Bo jest wszędzie i dla każdego... - Pomagam w koordynowaniu wszelkich działań. Ze względów organizacyjnych, a przede wszystkim przez wzgląd na bezpieczeństwo, tylko Ania i ja dowozimy szyjącym paniom potrzebne materiały (tkaniny, gumki, nici, guziki itp). Także tylko my odbieramy od nich gotowe produkty. Obie, mimo epidemii, pracujemy na pełnych etatach, więc naszą społeczną pracę rozpoczynamy najczęściej po godzinie 4.00. Ale dajemy radę! - mówi Małgosia.
Dodatkowo rosną nam skrzydła, kiedy widzimy zachowanie innych ludzi. Zarówno Polaków, jak i przedstawicieli innych nacji. Pięknie reagują. Czynem i słowem.
Ponieważ restauracja "Staropolska" działa w chwili obecnej na innych niż dotąd zasadach (jedzenie tylko na wynos - przy. red.), zaadoptowaliśmy część naszego lokalu na punkt kontaktowy "Mask Force CT". Stamtąd, składający zamowienia - odbierają maski. Takie rozwiązanie bardzo nam ułatwia akcję - dodaje. Pod wpływem podpowiedzi wielu osób, otworzyłyśmy także konto na portalu Facebook, gdzie - za pośrednictwem karty kredytowej lub debetowej - można wesprzeć nasze działania. Oczywiście te związane z zakupem kolejnych partii potrzebnych materiałów. Bo nasze wspaniałe krawcowe pracują bez finansowego wynagrodzenia i - co chyba istotne - nie pobieramy za maski żadnych opłat.
Kim zatem są te anielskie społecznice?
To pełne ciepła i empatii kobiety i kobietki. Są w różnym wieku. Jak nadmieniła już Anna, najmłodsza, Charlotte - ma lat 11, a najstarsza, pani Albina - 96!
Zespół ten, sercem i bezcenną pracą rąk, dopełniają: Joanna Chojnowski - Schroeder, Heather Cavanaugh Parker, Ela Kaziul, Ania Kropla, Ania Okurowska, Dorota Konopka, Jola Kaliszewska, Iwona Cichoń, Kasia Nowak, Dorota Mariańska, Josephine Peera - Moreno, Laurine Lynch, Iwona Konopka, Jessica Koch, Mary Ann Ziewacz, Iwona Lapaciuk. Drogie Panie,
Co prawda miasta Connecticut wyglądają dziś jak umarłe, ale to, co w nich tętni - to WASZE wrażliwe serca. W tym, co robicie jest jakieś niezwykłe "szaleństwo". Coś, co niesamowicie wzrusza.
Wasza dobrowolna praca, w tak trudnym dla świata czasie, wiele przed nami odkryła, wiele zdemaskowała, pomogła uporządkować i nazwać. W wielu utwierdziła...
Dzięki Wam, nasze szare i smutne życie (podczas pandemii) nabiera barw. Odzyskujemy wiarę w bezinteresowność. I DRUGIEGO CZŁOWIEKA.
Jak więc wyrazić w tym tekście naszą dla Was wdzięczność?
Tak przecież wiele dzieje się poza słowami...
W obecnej chwili, bez wtykania sensu w obolałe miejsca, możemy jedynie skierować do Was proste, ale bardzo wymowne: DZIĘKUJEMY.