Z Tobą, bez Ciebie...

Iluminacja muzyki, poezji i ...MIŁOŚCI

dział: życie polonii
autor: Beata Kaczmarczyk
opublikowano: 2023-10-26 00:00:00

Wraz z nastaniem października rozpoczął się w Polsce kolejny etap kampanii "Niektórzy lubią poezję", której celem jest jej popularyzacja.
Ta społeczna akcja jest jednym z głównych zadań, realizowanych przez Fundację Wisławy Szymborskiej, w zakresie wypełnienia testamentu polskiej noblistki.
Jakże więc pięknie wpisał się w ten cykl niedzielny wieczór 22 października br., kiedy to ożenek poezji z muzyką przeniósł nas na kilkanaście chwil w inny świat.

Ta słowno - muzyczna "podróż", pod wymownym hasłem "Z Tobą, bez Ciebie...", miała miejsce w gościnnych progach Moonligh Bistro przy Broad Street w New Britain, u Małgosi i Andrzeja Mazurów. Bo stworzone przez nich miejsce jest niezwykle klimatyczną enklawą, którą lubią odwiedzać polonijni artyści i podążająca za nimi publiczność, spragniona wyjścia poza codzienne istnienie. 
Tamtego wieczoru, przez ponad godzinę, widownia raczyła się słowem, inkrustowanym przejmującym czystością głosem Joanny Bogackiej, oraz dojrzałym, niebanalnym, wysublimowanym instrumentarium. 

Kim zatem jest główna bohaterka wieczoru? 

Joanna znana jest w naszym środowisku jako artystka Teatru Wyobraźni Novum oraz jedna z trzech wokalnych osobowości scenicznych, które tworzą Devine Trio. Śpiew pojawił się w jej życiu w okresie wczesnego dzieciństwa i od tamtej pory jest jej stałym i wiernym towarzyszem. Jak twierdzi, podwaliny pod tę artystyczną symbiozę dało jej uczestnictwo w życiu szkolnych chórów i mniejszych grup wokalnych, a także lekcje gry na gitarze. 
Podczas naszej kuluarowej rozmowy Joasia wyznała, że od kiedy zamieszkała w USA, zakorzeniona miłość do polskiej muzyki nabrała jeszcze większej mocy. Od lat marzyła więc o tym, aby idąc własną drogą, stanąć na scenie w świetle reflektorów, wniknąć głęboko w swoją rolę, i  - poprzez recital - wyjąć publiczność z codzienności i zaangażować nie tylko zmysł jej słuchu, ale przede wszystkim serce.  
Przez lata brakowało jej jednak odwagi...

Małe kroki, by przybliżyć się do tego pragnienia, miały miejsce w okresie pandemii, a także podczas rekonwalescencji po operacji kręgosłupa (2022 r.), która zatrzymała Joannę w domu. Sięgnęła wówczas po pióro, tworząc własne wiersze. Rodziły się w niej też wówczas pokłady śmiałości i energii, by pozornie niemożliwe stało się faktem. 
Okazją, by z bagażem siły i pomysłów wyjść naprzeciw wielkiemu marzeniu, stały się jej 50. urodziny, które celebrowała w sierpniu bieżącego roku. Zapragnęła na tę okoliczność stworzyć coś, co pozwoli jej dokonać rozrachunku z przeszłością i oddać hołd najpiękniejszemu uczuciu. Miała też nadzieję, że widzowie odnajdą w tym echa własnych przeżyć.
I tak też się stało. 

Ten niedzielny  "artystyczno - urodzinowy raut" wypełniła bowiem pisanymi sercem piosenkami polskich artystek - Hanny Banaszak, Doroty Osińskiej, Agnieszki Chrzanowskiej, Agaty Grześkiewicz, zespołu Boom, a także poezją własną i wierszami uczestniczącego w wydarzeniu -  kolegi (o nim poniżej). A wspólnym mianownikiem prezentowanych utworów była MIŁOŚĆ, z całym jej bagażem - namiętnością,  uniesieniem, radością, zachwytem, spełnieniem, ale też smutkiem, bólem, tęsknotą i rozczarowaniem. 
Śpiewała i recytowała ciepło, przejmująco i wzorcowo, pokazując we wszelkich scenicznych odsłonach cały wachlarz swoich możliwości artystycznych. Okazała się przy tym specjalistką od muzycznych podróży po zakątkach dusz publiczności. 

  

  

 
 Na drodze do realizacji tego pomysłu nie mogło zabraknąć Klaudii Naumowicz - Niewiadomskiej, skrzypaczki totalnej, absolwentki Akademii Muzycznej w Krakowie, niegdyś artystki Piwnicy pod Baranami.  Nie mogło, bo więzi  łączące obie panie powstały w chwili, gdy Joanna stała się odkryciem Klaudii, a Klaudia muzyczną mentorką Joanny. 
Ta piwniczna osobowość, skądinąd dyrygentka Chóru Polonia - Paderewski, oferowała temu wydarzeniu nie tylko swój talent, ale też sceniczną kreatywność, przez co stała się ważnym filarem wieczoru. 
Warto w tym miejscu dodać, że to, co dla niej znamienne i godne naszego szacunku, to angażowanie własnych dzieci w artystyczne polonijne projekty. Tak było i tym razem.
Program dopełniła bowiem obecnością  swojej córki - Michelle, która wraz z Joanną Valdes, współtworzyła akompaniament na flecie poprzecznym. Na parkiecie Moonligh Bistro pojawił się także syn Klaudii - Anthony. Razem ze swoją partnerką ze szkoły tańca Nova Dance - Olivią Hader, w wielkim stylu zaprezentowali  rumbę, czyli taniec miłości. 

  

   

 Tamtego wieczoru na scenie pojawili się także dwaj dojrzali panowie. Pierwszy z nich - Jerry Malinka, znany od lat lokalnej Polonii jako ten, który z wierności Sztuce uczynił wskazanie niezłomne - malarz, gitarzysta, poeta, niestrudzony animator spotkań z muzyką różną i ... z poezją. Stąd w repertuarze aż sześć jego wierszy. Dwa z nich (erotyki), z należną im ekspresją, wyrecytował osobiście. Pozostałe wzięła na warsztat Joanna, o czym już wcześniej wspomniałam. 
We wszystkich tych prezentowanych strofach - trafna, twórcza metaforyka, nagromadzenie znaczeń i odniesień, zręczna gra na odcieniach słów. Zatem brawa, a właściwie podwójna ich porcja, bo Jerry, jako gitarzysta, zajął także miejsce w "orkiestrze". Jak zawsze skupiony, oddany sprawie, bez żadnych umizgów dla poklasku. 

Materię dźwiękową tego wydarzenia współtworzył także "nowy - nienowy" w świecie lokalnych artystów keyboardzista i akordeonista - Jerzy Jeremus. Jak się okazuje, były instrumentalista legendarnej, polskiej grupy rockowej "Rezerwat", a przed wieloma laty - także muzyk pierwotnej trupy aktorów lokalnego Teatru Wyobraźni. Wieść niesie, że w chwili obecnej jest on niezwykle kreatywnym organistą kościoła św. Józefa w Ansonii. Jego sceniczna aktywność w programie "Z Tobą, bez Ciebie" bez wątpienia wniknęła głęboko w serca widzów. Mam nadzieję, że zostanie w naszym artystycznym światku na  dłużej. 

  

  

Ciepłe słowa należą się także konferansjerowi Bogusławowi Kołodziejczakowi, który (jak zawsze!) z doskonałą dykcją, subtelnie, bez zbędnych fajerwerków łączył ze sobą elementy programu.
Wiele dobra zrobili też  JD Robert (nagłośnienie) i Ryszard Kuzio (wizualizacja  komputerowa). 

  

  

 Na koniec tej relacji chcę dodać od siebie, że tamtego wieczoru spłynęło na mnie szczere uniesienie. Moje oczy zareagowały łzawieniem, co było oznaką obcowania z czymś wyjątkowym. Wyraziłam twórcom spektaklu, w tym w sposób szczególny Joannie, swój absolutny zachwyt i entuzjazm. Uważam, że bezwzględnie warto go pokazywać jeszcze i jeszcze, aby większe grono odbiorców mogło popatrzeć jasnym wzrokiem (choć przez tych kilka chwil) w mętne oczy wyrachowanego, zakłamanego, materialistycznego świata. Bo w czasach toczących się obok wojen i niepewności jutra te słowno - muzyczne fale, nałożone na rosnące trudy i obciążenia życiowe, dają wytchnienie, przywracają wspomnienia i młodość. Są jak środek uśmierzający ból - do głów i krwioobiegu wrażliwców i marzycieli.  

Zatem, PROSZĘ - nie ustawajcie w artystycznym działaniu. DOPÓKI ŻYJEMY, MOŻEMY I CHCEMY.