Były rozmowy przy winie i smakowitym poczęstunku, loteria, a także spektakularna licytacja głównego fantu, którym okazał trzydniowy pobyt dla 10. osobowej grupy w pensjonacie w Vermont. Osiągnęła ona cenę $2.000, a nabywcą tego atrakcyjnego vouchera została Joanna Gajor - znana lokalnej Polonii listonoszka z rejonu Broad Street w New Britain.
Bardzo wzruszającym momentem wieczoru było kilkuminutowe spotkanie obecnych z Rafałem, który w geście wdzięczności odbył rundę samochodem wokół Crystall Ballroom (za kierownicą siedziała żona Dorota). Serdeczność jego uśmiechu i wymowna gestykulacja (widziane zza szyby) sprawiły, że zebrani na zewnątrz ze wzruszeniem wiwatowali na jego cześć, wznosili okrzyki z pozdrowieniami i życzeniami powrotu do zdrowia.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że loterię i aukcję prowadził kolega Rafała z pracy i z boiska - Jakub Lonczak, także oficer policji z New Britain, a znaczącą część pracy na rzecz tej akcji wykonała Eliza Sobota, siostra żony "Raffy'ego".
I co teraz napisać?
Może to, że z całego tego zdarzenia wyłania się bardzo wiele jasnych myśli. W tym - pięknych myśli o lokalnej Polonii. Te chwile wiele rzeczy przed nami odkryły, wiele zdemaskowały, pomogły uporządkować i nazwać. W wielu utwierdziły...
Ogromnie cieszy, że wbrew obiegowym opiniom wciąż przekraczamy siebie dla innych i wspieramy się wzajemnie. Nie ulega przecież wątpliwości, że włączając się do tej charytatywnej akcji przekazaliśmy Rafałowi i jego rodzinie informację: JESTEŚCIE DLA NAS WAŻNI, a sami, w tych niełatwych życiowo czasach, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że RAZEM wielką mamy MOC.
Ten sobotni wieczór, w którym uczestniczyło ponad 400 osób (!), jest piękną opowieścią o dobroci i życzliwości, o przyjaźni i odpowiedzialności, o otwieraniu się na innych, o prezentach ukrytych w sercach, i o wielu szlachetnych ludziach....
Zatem, w imieniu rodziny Korczaków i organizatorów tej akcji SERDECZNIE DZIĘKUJĘ wszystkim sponsorom (znanym z nazwiska i anonimowym) oraz uczestnikom spotkania (w tym bardzo licznej grupie pracowników policji) za to, że stworzyli to małe Betlejem w New Britain.
To bezcenny skarb, także w wymiarze terapeutycznym.
Rafale, przed nami niezwykły czas oczekiwania na kolejny zimowy cud, na kolejną zimową nadzieję...
Pozostajesz w naszych myślach...
I czekamy na powrót spontanicznych spotkań z NASZYM policjantem na ulicach "polskiego miasta" w Connecticut...
PS. Nie wszystko zależy od nas. Ale czasem wystarczy już to, że możemy zrobić chociaż niewiele. Zrobić "co się da". I nie nam oceniać, ile znaczy nasze branie spraw w swoje ręce. Ten obszar jest niezbadany...